WĘZŁNICE

       
      
     Opowiem Wam dziś małą historię. Nikt z nas nie wie, ile dokładnie mamy czasu, nim do tych drzwi, najbliższych lub najdalszych dla każdego z nas, zapuka właśnie Ona. 
Zgaście więc światło. Zgaście umysł. Usiądźcie proszę. Najlepiej połóżcie się. Na ziemi, zimnej posadce. Potrzebujemy pełnego dyskomfortu w Waszej strefie komfortu, ponieważ tam, dokąd zmierzamy, w innym stanie nie wejdziemy, nie zrozumiemy, gdy to nas dotknie.
Zaczniemy, gdy będziecie gotowi. Policzę do pięciu. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć. Ruszamy.
W pewnej galaktyce, na trzeciej od ognistej bryły złożonej energii planecie, tli się życie. Tli się tak od milionów lat, a nawet i dłużej. Kiedyś, tak bardzo dawno temu, że nie pamięta tego nikt poza siostrami planetami, ognistą kulą złożonej energii i resztek galaktyki, panowanie obejmowała tam Matka, Matka Natura. Wyobraźcie sobie, jej oddech na waszych karkach, figlarne muskanie Waszej cielesności, jej zapach, smród, odwagę i siłę. Była to najpotężniejsza królowa, która kiedykolwiek objęła na tej trzeciej planecie władzę. Każdy się jej kłaniał, czerpał z jej soków, a Ona ich kochała. Każdą. Każdego. Każde. Jej zasady były czyste, niewymuszone, naturalne. 
Nastał jeden moment, który zaważył nad następstwami. Rozwój planety, pięknej zresztą, doprowadził do upadku siły i potęgi Matki Natury. Jedno z Jej plemion porwało ją, wyrywało Jej zielone struktury cielesne, wlewało znane Jej, lecz nigdy przez nią nie zastosowane, ciecze, które dławiły jej linie i dziury, zabetonowało, zaczadziło a nawet skaziło. A mimo to, gdy plemię cierpiało, Matka z bezgranicznej miłości dawała im to, czego potrzebowali. Jednak Jej potęga była zbyt płomienna by doszczętnie Ją pokonać. Z nieustającą miłością, wciąż raniona Matka, zsyłała na swoje plemię kary. Coś, co miała, a oni nie mogli posiąść, było ich utrapieniem. Matka Natura była nieskończona, bezgraniczna. Właśnie tego nie umieli posiąść.
Niezłomne plemię osiedliło każdy zakątek planety. Nawet wody należały do nich. Podzielili się. Nigdy bezproblemowo. Zawsze krwawo. Owe odgrodzenia nazwali granicami. Były to jednak naturalne węzły chłonne, które transferowały każdy przepływ, odrzucając to, co zbędne i niechciane.  Z krwi i kości powstał nowy punkt kontrolny. Dzielili się na mniejsze plemiona, później na jeszcze mniejsze i jeszcze mniejsze. Każde z nich strzegło swoich węzłów. Ustalono zasady, kto może przejść, a kto nie. Czas mijał. Trzecia planeta znała dokładnie moment, w którym Ona zapuka do jej drzwi. W tym czasie plemiona wciąż osobne, łączyły się ustalając nowe węzły chłonne, nie opuszczając starych. Matka myślała, że znowu się połączą, że znowu będzie mogła wziąć ich pod swoje bezgraniczne skrzydła. Jej smutek był przeogromny, gdy prawda wyszła na jaw. Matka miała dość. Była zmęczona ciągłą walką o Jej władzę, nieustającym smutkiem i bólem.
W czasie, gdy na większości obszarach trzeciej planety panował od dłuższego czasu spokój, wolność, szczęście, Matka nie wytrzymała niesprawiedliwości, której sama nie była winna.
Cała planeta została sparaliżowana. Tak wielce cenione i pielęgnowane przez plemiona węzły chłonne nie były w stanie powstrzymać nadchodzącego niebezpieczeństwa. Zemsta nie pochodziła naturalnie od Matki. Ona dała tylko warunki do rozwoju spustoszenia. Katastrofę, której trzecia planeta już wiele, wiele lat nie widziała, pochodziła od plemienia. Matka podpisała z obecnym zagrożeniem umowę, zawierając w niej oddanie części swojej magicznej bezgraniczności. On, zadowolony z kontraktu, zaczął podróżować. Niezauważalnie chował się wśród nieświadomych plemion. W tym punkcie muszę zaznaczyć, że tym razem planetę opanował zawodowiec. Był tak fenomenalny w swoim zawodzie, że sparaliżował nawet najsilniejsze plemiona wraz z ich przywódcami.  Śmiem nawet powiedzieć, że jego nastawienie było niezwykle arogancie. Między mieszkańcami plemion nastał chwilowy spokój. Każdy musiał martwić się tylko i wyłącznie o członków zamieszkałych na swoich terenach. Węzły chłonne zamknęły się. Nadal pilnowane, jednak w obszarach rzekomo wolnych, siła ochrony wzrosła o niebywałą sumę. Jednak nawet to nie powstrzymało go przed zakończeniem podróży. Każdy z węzłów powiększał się. Rósł i malał na przemian zbyt szybko, by odkryć, w którym miejscu znajduje się Zagrożenie. Udoskonalona technika węzłów miała jednak wiele wad. Nie odróżniała wagi zagrożeń. Węzły rosły, by poinformować, że dzieje się coś niebezpiecznego, ale wcale nie musiało się to dziać właśnie na tej granicy. Ich radar był ogromny, przez co wyczuwały ryzyko już z odległych zakątków terytorialnych. Członkowie plemion zamieszkujących owe tereny i narodzeni już w spokojnych tam czasach, doznali szoku. Nikt nie spodziewał się odcięcia ich możliwości. Każdy myślał, że może co chce, że granice nie istnieją. A później ktoś zarysował je grubą czarną linią.
Tajemnicze zagrożenie podróżowało po planecie, zostawiając po sobie ziarenka, które niedługo miały przebić się przez grunt. Dzięki mocy czerpanej z umowy, nie istniały dla niego żadne grancie. Nie zatrzymał go żaden patrol węzłów. Nie zapaliła się czerwona lampka, podczas gdy przekraczał chłonną bramę oddzielającą plemiona. Nie patrzył, jakie to plemię, jaki gatunek, jaka płeć czy kultura. Atakował po cichu, chcąc pokazać, że może o wiele więcej niż oni. Nie zwalniał tempa pracy. Miał podpisany kontrakt.
To spustoszenie trwało wiele jednostek czasowych. Plemiona jednak nawet po tak ogromnej każe, nie zrozumiały przekazu, jaki niosła tym Matka. Gdy planeta powoli wracała do swojej „normalnej” formy, głowni przywódcy powrócili do swoich starych przyzwyczajeń. Mimo to, że, mimo że dla Niego węzły chłonne nie miały żadnych wartości, dla nich zyskały jeszcze większe znaczenie.
Matka chciała płakać, lecz nie wydobyła z siebie ani milijednostki cieczy. Na plemiona spłynęła kolejna fala zagrożenia, której po raz kolejny nie zrozumieli i z której ponownie nie wyciągnęli wniosków. 
Trzecia planeta otworzyła drzwi. Za nimi stała Ona. Weszła.



Projekt semestralny wykonany w Pracowni Rzeźby i Działań Przestrzennych pod przewodnictwem dr hab. Aleksandry Ska prof. AS oraz mgr Karoliny Gołębiowskiej 

Komentarze

Popularne posty